
Nie czekać! Brać byka za rogi

Mama Elusi jest rodowitą gdynianką. Mieszkają w Niemczech, ale na leczenie przyjechali do Polski. Wcześniej przez pięć lat walczyli o dziecko za granicą. Udało się dopiero w Polsce. Jaka była ich recepta na szczęście? Przedstawiamy Wam małą Elusię i krótką historię o tym , jak pojawiała się na świecie.
Mama dziewczynki: Gdy nasze starania o dziecko nie przynosiły rezultatów zaczęliśmy badania. W Niemczech trwały aż pięć lat, w Polsce na pewno byłoby szybciej. Okazało się, że mam problemy z owulacją. Brałam leki, ale nie pomogło. Mieszkamy w północnej części Niemiec i tam wybraliśmy się do kliniki, która zajmuje się leczeniem niepłodności. Tamtejsze ośrodki są o wiele bardziej konserwatywne i ze względu na prywatne sprawy nie mogliśmy przystąpić do in vitro. Podjęliśmy decyzję, że przyjedziemy do mojej rodzinnej Gdyni. Gdy lekarz w InviMed zakwalifikował nas do in vitro, postanowiliśmy nie zawlekać. Mój mąż jest ode mnie sporo starszy, czas szybko płynie, a my i tak czekaliśmy już pięć lat. Decyzja zapadła. Embriologom udało się uzyskać trzy zarodki. Podano mi dwa, z czego jeden okazał się strzałem w dziesiątkę! Mamy teraz cudowną, zdrową i uśmiechniętą córkę.
Jaką mam radę dla innych? Nie warto czekać na ostatni dzwonek. Wiadomo, że jest to decyzja indywidualna, ale nadzieja, że wyjdzie naturalnie, ciągłe kombinowanie może uśpić czujność i potem może być już za późno. Jeśli pojawiają się schody, kolejne badania są nieprawidłowe to lepiej nie czekać, nie zastanawiać się.