Tak dla in vitro
Pierwsza wizyta Blog
Wciśnij ENTER, aby wyszukać
Zamknij

„Jeden zarodek – to jak wygrać w totka”. Historia walki z niepłodnością Danuty i Adama.

„Jeden zarodek – to jak wygrać w totka”. Historia walki z niepłodnością Danuty i Adama.

Spełnienie marzenia o dziecku czasem musi chwilę poczekać. Przekonali się o tym Danuta i Adam, którzy przeszli krętą i zawiłą drogę w kierunku rodzicielstwa. Na przeszkodzie stanął czynnik męski oraz PCOS. A szanse na uzyskanie ciąży były na tyle niskie, że para wybrała już dawcę nasienia. Na szczęście, dzięki własnej determinacji oraz ogromnemu doświadczeniu zespołu kliniki InviMed w Poznaniu historia tej pary zakończyła się szczęśliwie. Na świecie pojawił się zdrowy i wymarzony Tadzio. 

Jak rozpoczęła się historia Waszej walki z niepłodnością. Kiedy zauważyliście, że możecie mieć problem z zajściem w ciążę?

Danka: Staraliśmy się krótko, bo dopiero cztery miesiące, a ponieważ ja jestem osobą dosyć niecierpliwą i dociekliwą to zaczęłam chodzić do różnych lekarzy, bo nic z tych starań nie wynikało. Diagnozy były różne, a leczenie niezbyt trafne – dodatkowo, niepotrzebnie uciekał nam czas. Adam jest ode mnie 4 lata starszy. Ja miałam wtedy już 27 lat, Adam 31. A diagnozy i zalecenia lekarzy były „od Sasa do lasa”: że mam PCOS, że nie mam PCOS, że mam problem z tarczycą itd. Nawet ich wszystkich już nie pamiętam. Odwiedziłam wielu specjalistów i każdy z nich mówił coś innego. Jeden z lekarzy powiedział, żeby postarać się trochę dłużej i zobaczymy, co z tego wyniknie, ale dla nas to był kolejny miesiąc i nic. I znowu kolejny miesiąc i nic. Byłam już tym sfrustrowana, nie lubię nie znać odpowiedzi, dlaczego coś nie działa, nie wychodzi. Pojawiły się napięcia i różnice zdań między nami, a oczywiście, pytania od znajomych i rodziny – „a kiedy dziecko?” – nie pomagały. Szczególnie mnie drażniła ta presja, bo mąż raczej nie przejmował się komentarzami innych. No i dochodzimy do punktu, w którym w pewnym momencie moja lekarka powiedziała, żeby to Adam się przebadał i poszedł na badanie nasienia.

Adamie, jak zareagowałeś na informację, że być może przyczyna niepłodności leży po Twojej stronie? Wielu mężczyzn nie dopuszcza do siebie myśli, że niepowodzenia w zajściu w ciążę mogą być wynikiem złej jakości plemników lub ich braku. Czy miałeś obawy przed pójściem na badanie nasienia?

Adam: Z zawodu jestem lekarzem weterynarii i nasienie w mojej branży bada się chyba częściej niż u ludzi. Diagnostyka płodności czy niepłodności zatem, z całym szacunkiem do medycyny, ale w weterynarii jest na dużo wyższym poziomie. Dla mnie diagnostyka to jest podstawa, a w przypadku mężczyzny to jest jedno, główne badanie. Szczerze, to myślałem, że wszystko będzie w porządku i że będziemy szukać przyczyny gdzieś indziej. Jestem jednak tego zdania, że lepiej wiedzieć, co jest nie tak, niż cały czas szukać lub udawać, że się problemu nie ma. Oczywiście, badanie określa tylko to czy jest się płodnym, czy jest się niepłodnym. Czy te plemniki są w dobrej kondycji, czy ich nie ma w ogóle, a niestety nie ma obecnie takiego badania, które dałoby mi jednoznacznie odpowiedź, co jest przyczyną niepłodności. Tego żałuję, bo nie ukrywam, że chciałbym to jednak wiedzieć, a samo leczenie mogłoby być przyczynowe, a nie objawowe.

Danka: Przyszły wyniki Adama i okazało się, że nie było ani jednego plemnika. Nie, że były martwe, czy nieruchliwe. Po prostu ich nie było. Ani jednego. Postanowiliśmy powtórzyć badanie w innym ośrodku. Wyniki przyszły podobne a Adam był już po czterech miesiącach reżimu związanego z dietą, unikaniem jakiegokolwiek alkoholu czy jazdy na rowerze (takie były zalecenia). Mimo tego, nic się nie zmieniło. Ginekolog powiedziała do mnie, że „pani mąż jest bezpłodny, pozostaje skorzystać z dawcy”. I dopowiedziała jeszcze, że – cytuję – „gdzieś słyszałam, że robią jakąś biopsję, że robią coś z tymi plemnikami do in vitro. Ale to państwo muszą na własną rękę szukać, bo ja nie wiem gdzie, bo ja nie wiem jak”. 

Przyszły wyniki Adama i okazało się, że nie było ani jednego plemnika. Nie, że były martwe, czy nieruchliwe. Po prostu ich nie było. Ani jednego. Postanowiliśmy powtórzyć badanie w innym ośrodku. Wyniki przyszły podobne, a Adam był już po czterech miesiącach reżimu związanego z dietą, unikaniem jakiegokolwiek alkoholu czy jazdy na rowerze. Mimo tego, nic się nie zmieniło.

Wiele par mających problem z zajściem w ciążę traci cenny czas na szukanie odpowiedniego specjalisty. Najczęściej odbijają się oni drzwi do drzwi, aż ostatecznie trafiają do kliniki leczenia niepłodności, w której dzięki specjalistom niemal natychmiast możliwe jest podjęcie odpowiedniego leczenia. Jak wyglądała ta droga w Waszym przypadku?

Danka: Również nie wiedzieliśmy do kogo iść. Adam poszedł do androloga. Zapisał mu hormonalny lek, który jak się potem okazało nic nie wnosił w takich przypadkach, a powodował silne skutki uboczne. Ten androlog nie zrozumiał w ogóle naszego problemu, ale też nie powiedział „idźcie do kogoś, kto Was kompleksowo zbada”. Wyszperałam w Internecie informacje o specjaliście z Warszawy, który zajmował się tylko stricte niepłodnością u mężczyzn i takimi trudnymi przypadkami. I on nas właściwie poprowadził, za co będę mu zawsze dziękowała.

Adam: Pierwsze zderzenie – kwestia terminów u niego. Jeśli on zajmuje się tylko niepłodnością męską, a umówienie się do niego graniczy z cudem, to znaczy, że problem nie jest taki rzadki. Dla mnie to był duży szok, że w Polsce jest niewielu certyfikowanych andrologów przez co tym problemem zajmują się czasem urolodzy, a czasem ginekolodzy. Ale problemu męskiego nie ma też jako jednostki chorobowej w NFZ. W związku z czym nie ma refundacji na leki. Nie ma leczenia – nie ma problemu. Wszystko się tak jakby zazębia.

invimed_para_poznan

Historia walki z niepłodnością Danuty i Adama

Jak wyglądało leczenie?

Danka: Lekarz w Warszawie znalazł u Adama żylaki powrózka nasiennego, które później operował. Leczenie mogło być tylko prywatne i co tu dużo ukrywać – było kosmicznie drogie. Koszt operacji to około 10 tys. zł. Później trzymiesięczna terapia hormonalna, która kosztowała nas 7 tys. zł. Po 3 miesiącach było kolejne badanie, które pokazało ponownie brak plemników. Dostaliśmy informację od lekarza z Warszawy, że jedyną opcją jest teraz biopsja jąder metodą mTESE. To jest bardzo celowany zabieg, pod mikroskopem szuka się, gdzie w tkance te plemniki mogłyby się znajdować. Taką tkankę lekarze pobierają, a następnie mrożą.

Adam: Ten zabieg również został wykonany prywatnie, bo na NFZ można zrobić tylko zwykłą biopsję igłową, taką trochę „na ślepo”, które nie daje czasem efektu. Więc jeśli wiesz, że szanse są niewielkie, to szukasz wszystkich możliwości, żeby je chociaż trochę zwiększyć dlatego wybraliśmy biopsję celowaną.

Danka: I tak wydaliśmy kolejne 10 tys. zł. 

Ostatecznie udało Wam się umówić na wizytę do dr Sroki z InviMed w Poznaniu. Jak trafiliście do tego specjalisty?

Danka: Gdy już mieliśmy plemniki i mogliśmy działać dalej, stwierdziliśmy, że jeżdżenie do Warszawy w momencie, kiedy będę potrzebowała co chwilę robić USG, często jeździć na wizyty jest bez sensu. Drugą przyczyną, dla której szukaliśmy kliniki w Poznaniu było to, że Urząd Miasta dofinansowywał leczenie in vitro. To nas bardzo ucieszyło – że ktoś się tym tematem interesuje i odciąży nasz budżet w tych staraniach. Dodatkowo, zapisałam się na forum dotyczące niepłodności i tam opisywane były szczęśliwe zakończenia – z Poznania wszystkie pary, którym urodziło się dziecko były pacjentami InviMed i dr Sroki, więc stwierdziliśmy, że próbujemy. I zobaczymy, co nam ten lekarz powie.

Adam: Żona trochę gorzej znosiła całą sytuację. Z mojej strony wyjazdy nie były, aż tak dużym problemem. Tylko uważałem, że to nie jest dobre dla zdrowia psychicznego: jeździć do Warszawy, co chwilę, siedzieć tam tygodniami w oczekiwaniu na efekt, prosić o urlop w pracy. Trafiliśmy do dr Sroki, który jest bardzo konkretnym lekarzem. Może to z powodu mojego wykształcenia chcę, żeby mówiono do mnie prosto, jak jest, bo tutaj nie mam czasu ani ochoty na jakieś bajki. Wiemy, na co się decydujemy. Ale faktycznie dr Sroka jest pragmatyczny – nie wszystkim może przypaść do gustu, bo nie mami cudami, jeśli tych cudów nie da się zrobić.

Danka: Lekarz od razu powiedział, że on nie odpowie nam na pytanie, jakie mamy szanse i że po prostu trzeba próbować. Tyle ile razy spróbujemy, tyle będziemy mieć szans. U mnie po diagnostyce wyszło, że faktycznie mam zespół policystycznych jajników - tyle tylko, że w naszym przypadku to był plus - po stymulacji mogłam komórek jajowych wyprodukować nadprogramowo – nie miałam ich 3, czy 15. Tylko 25, więc teoretycznie mieliśmy więcej szans. 

Przyczyną, dla której szukaliśmy kliniki w Poznaniu było to, że Urząd Miasta dofinansowywał leczenie in vitro. To nas bardzo ucieszyło – że ktoś się tym tematem interesuje i odciąży nasz budżet w tych staraniach. Dodatkowo, zapisałam się na forum dotyczące niepłodności i tam opisywane były szczęśliwe zakończenia – wszystkie pary z Poznania, którym urodziło się dziecko były pacjentami InviMed i dr Sroki, więc stwierdziliśmy, że próbujemy. I zobaczymy, co nam ten lekarz powie.

W Poznaniu od kilku lat działa program dofinansowania do leczenia in vitro. Dzięki temu można uzyskać wsparcie w postaci refundacji połowy kosztów leczenia. Jak wspominacie skorzystanie z tego programu?

Adam: To był pierwszy taki moment, kiedy zauważyłem, że ktoś dostrzegł mój problem i chce realnie pomóc w tym zakresie. Wreszcie człowiek nie musi szukać informacji w podziemiu, opierać się tylko na lekach bez dofinansowania, czy wybierać lekarzy tylko prywatnie i z długim okresem oczekiwania. To brzmi trochę karykaturalnie w stosunku do potrzeb i problemu. A tu pierwszy raz takie wrażenie, że: „słuchaj, stary, my Cię rozumiemy, my Cię wspieramy, my wiemy o co chodzi. Nie jesteś sam”. I psychicznie to mi bardzo pomogło. Bez tego dofinansowania też byśmy sobie poradzili, bo takie decyzję podjęliśmy. Więc muszę powiedzieć, że w naszym przypadku nawet ważniejszy był ten aspekt psychiczny niż finansowy. My wszystkie dokumenty złożyliśmy tuż przed pandemią. Dosłownie kilka dni przed. I potem przyszedł COVID. I ja się obawiałem, że w Urzędzie Miasta przyszło zaciskanie pasa, przekierowanie środków na inne cele, na szpitale, które miały zupełnie inne potrzeby. Miałem pewne obawy, ale tu nie było w ogóle takiego tematu.

Danka: O zakwalifikowaniu do programu dofinansowania dowiedzieliśmy się od pani dyrektor kliniki, która zadzwoniła do nas akurat w dniu urodzin mojego męża. To była sobota przed Wielkanocą. Powiedziała, żebyśmy się nie martwili, że dalsze kroki będziemy ustalać w najbliższych dniach. . Ale że mamy się nie denerwować, że to ma swój bieg, swój czas. Mamy się tylko uzbroić w cierpliwość. Pandemia też była przeszkodą, bo wizyty były inaczej umawiane. Ja nie mogłam z mężem chodzić na te wizyty, więc wszystko musiałam mu przekazywać. Nie wszystko zapamiętywałam, bo wiadomo jak to jest: idzie się do lekarza z myślą, że zada się tysiąc pytań, a tu człowiek zadaje dwa, a pamięta odpowiedź tylko na jedno. 

Zarodek był zapłodniony jeden, ale jak widać wystarczy jeden – żeby mieć swoje szczęśliwe zakończenie. 

Jak przebiegało leczenie? 

Danka: Zaczęły się moje przygotowania: wizyty, zastrzyki, badania, USG itd. Później były pewne zawirowania: bo wiadomo pandemia, obostrzenia, a dodatkowo mój organizm nie odpowiedział na stymulację tak jak planował to lekarz. Doktor Sroka zaplanował niską dawkę hormonów, bo obawiał się, że zareaguję patologicznie i wytworzę dużo komórek jajowych o niskiej jakości. W związku z tym musieliśmy przerwać stymulację, odczekać parę tygodni i ją ponowić. My też w pewnym momencie rozważaliśmy dawcę, bo dostaliśmy od dr Sroki informację, że te pobrane plemniki mogą się nie rozmrozić i wtedy, jedyną opcją, byłoby zapłodnienie moich komórek jajowych nasieniem dawcy. Zresztą to też było bardzo ciekawe przeżycie, bo patrzy człowiek na te kartki i musi zdecydować, czy będzie nosić dziecko dawcy: A, B czy C. Tak naprawdę zna się tylko kraj pochodzenia i wiek.

Ostatecznie nie skorzystaliście z dawcy. Ile zarodków udało się uzyskać?

Danka: Pobrano mi 25 komórek, 22 które się nadawały do zapłodnienia. Ale po 5 czy 6 dobach przyszła informacja, że udało się zapłodnić tylko 1. No więc „załamka”. No bo to jak wygrać w totka – jeden zarodek i ma się od razu udać? Ma być z tego ciąża, tak po prostu za pierwszym razem?

Adam: Zarodek był zapłodniony jeden, ale jak widać wystarczy jeden – żeby mieć swoje szczęśliwe zakończenie. 

invimed_poznan

Historia walki z niepłodnością Danuty i Adama

To wspaniała wiadomość! Na pewno przysporzyła Wam wiele radości. A jak przebiegała ciąża?

Danka: Dobrze, oprócz jednego epizodu, kiedy miałam mocne krwawienie, nazwałabym to nawet krwotokiem. To był dzień, kiedy dr Sroka potwierdził nam, że bije serduszko i wszystko z zarodkiem jest ok. O godzinie 15 byliśmy na wizycie u doktora Sroki, a o 20 znowu do lekarza. Do następnej wizyty musiałam leżeć. Faktycznie po pierwszym trymestrze to wszystko wyglądało tak, jak w „klasycznej” ciąży: mdłości, badania, wizyty u lekarza, USG.

Adam: Później to był bardzo aktywny czas. Normalne życie, niczym ta ciąża z in vitro nie różniła się od takiej osiągniętej naturalnie. Danka do samego końca bardzo dobrze się czuła, bardzo dobrze znosiła ciążę.

Jakie macie doświadczenia z leczeniem w klinice InviMed?

Danka: Ogromnym plusem, którego nie było w innej klinice jest to, że w InviMed przydzielona jest koordynatorka leczenia. Co dla mnie było bardzo komfortowe – jak miałam wątpliwość, coś mi się przypomniało godzinę po wyjściu z kliniki, czegoś nie zrozumiałam, to mogłam do tej osoby napisać czy zadzwonić... Ona też zadawała pytania w moim imieniu doktorowi i opisywała to, co doktor przekazał. Ta opcja była dla mnie super. Zresztą do tej pory mam tę korespondencję, bo to stanowi taką medyczną historię. To jest też bardzo istotne dla osób, które się starają. Mieć opcje dopytania, skorzystania z takiej pomocy. Te odpowiedzi były błyskawiczne, profesjonalne a to bardzo pomocne przy całym ciężarze, mętliku, który się ma w głowie. Zgubisz kartę z zapisanym kodem z receptą albo z listą badań - Są takie sytuacje życiowe, których nie dasz rady przewidzieć, więc fajnie było móc się szybko skontaktować z pracownikiem kliniki. 

Wasze leczenie zakończyło się szczęśliwie. Macie wymarzonego i cudownego synka Tadzia. Wasza historia udowadnia, że warto walczyć o swoje marzenia. Mając już te wszystkiego doświadczenia, co teraz poradzilibyście osobom, które borykają się z niepłodnością?

Danka: Przede wszystkim – korzystajcie ze sprawdzonych ośrodków i sprawdzonych metod i otaczajcie się ludźmi, którzy Was wspierają w dążeniu do osiągnięcia celu. Nie ignorujcie problemu, ale też szukajcie pozytywnych informacji - w trakcie leczenia sama czytałam wiele historii zakończonych happy endem. Dawały nadzieję. Każda ciąża, każde urodzenie, było dla nas impulsem, żeby działać dalej. W sumie to zaraz po urodzeniu nie napisałam do koleżanek, do pracy, tylko pierwsze co zrobiłam to napisałam od kliniki InviMed.

Gratulujemy! I dziękuję za rozmowę. 

Zobacz reportaż, w którym Danka i Adam opowiadają swoją historię. Historię komentuje również dr Łukasz Sroka, który prowadził leczenie pary. Zachęcamy do oglądania, komentowania i udostępniania! : 

Chcesz być na bieżąco?

Napisz do nas

Skontaktuj się z nami już dziś

Poufność jest dla nas priorytetem

Zgoda na kontakt marketingowy więcej: Musisz wybrać więcej opcji (minimum ${minimumContactAgree})

Informacje podstawowe dotyczące przetwarzania danych osobowych

Administrator danych: Medi Partner Sp. z o.o., Cybernetyki 19, 02-677 Warszawa, KRS 0000415680, NIP 1080012631, Kapitał zakładowy - 11 748 300,00 zł, Sygnatura RDF/333576/21/928.

Cele przetwarzania: umówienie i obsługa konsultacji informacyjnej z położną, obsługa zgłoszeń i opinii, przekazanie materiałów informacyjnych, marketing własnych produktów i usług;

Podstawy prawne przetwarzania: profilaktyka zdrowotna oraz zarządzanie udzielaniem usług z nią związanych, Twoja zgoda, Nasz uzasadniony interes.

Prawa związane z przetwarzaniem danych: prawo do wycofania zgody na przetwarzanie danych osobowych; prawo dostępu do danych osobowych; inne prawa, o których mowa w szczegółowej informacji o przetwarzaniu danych.

Odbiorcy danych: Podmioty przetwarzające dane osobowe w imieniu Medi Partner Sp. z o. o.

Szczegółowe informacje o przetwarzaniu danych osobowych

Informacje podstawowe dotyczące przetwarzania danych osobowych

Administrator danych: Medi Partner Sp. z o.o., Cybernetyki 19, 02-677 Warszawa, KRS 0000415680, NIP 1080012631

Cele przetwarzania: Zapis na listę osób zainteresowanych rządowym programem dofinansowania procedur in vitro oraz informowanie o zmianach prawnych w tym zakresie oraz uruchomieniu zapisów.

Podstawy prawne przetwarzania: Twoja zgoda.

Prawa związane z przetwarzaniem danych: Prawo do wycofania zgody na przetwarzanie danych osobowych; prawo dostępu do danych osobowych; inne prawa, o których mowa w szczegółowej informacji o przetwarzaniu danych.

Odbiorcy danych: Podmioty przetwarzające dane osobowe w imieniu Medi Partner Sp. z o. o.

Szczegółowe informacje o przetwarzaniu danych osobowych


Informacje podstawowe dotyczące przetwarzania danych osobowych

Administrator danych: Medi Partner Sp. z o.o., Cybernetyki 19, 02-677 Warszawa, KRS 0000415680, NIP 1080012631, Kapitał zakładowy - 11 748 300,00 zł, Sygnatura RDF/333576/21/928. Cele przetwarzania: marketing własnych produktów i usług [w tym profilowanie]; marketing produktów i usług Medicover Polska [w tym profilowanie]. Podstawy prawne przetwarzania: Twoja zgoda. Prawa związane z przetwarzaniem danych: prawo do wycofania zgody na przetwarzanie danych osobowych; prawo dostępu do danych osobowych; inne prawa, o których mowa w szczegółowej informacji o przetwarzaniu danych. Odbiorcy danych: Podmioty przetwarzające dane osobowe w imieniu Medi Partner Sp. z o. o. Szczegółowe informacje o przetwarzaniu danych osobowych

Zobacz podobne artykuły

„Jeden zarodek – to jak wygrać w totka”. Historia walki z niepłodnością Danuty i Adama.
Nie liczy się ilość, a jakość
Postanowienie noworoczne
Dowiedz się więcej