Historia z happy endem
Poznajcie historię naszych pacjentów z Gdańska. Historię, która znalazła już swoje szczęśliwe zakończenie.
Jaką drogę Państwo przeszliście?Chyba najbardziej klasyczną. Najpierw próbowaliśmy sami, korzystaliśmy z testów owulacyjnych. Nie do końca wiedząc i rozumiejąc jak to wszystko działa.
Potem trafiłam do doktor Makowskiej, która zaczęła od monitorowania mojego cyklu. Wtedy zaczęliśmy w bardziej kontrolowany sposób, mając – dzięki Pani doktor – większe pojęcie o tym, jak monitorować owulację.
Dobrze jest wiedzieć coś więcej niż to, co jest napisane w internecie i na ulotkach. Podeprzeć się wiedzą lekarza i nie liczyć na szczęście. Nie w tak ważnym temacie.
Po kontroli trzech cykli, Pani doktor skierowała nas na zabieg inseminacji. Jednak Pani doktor nie nastawiała nas na pewno, że się uda. My mieliśmy trochę nadziei, ale się nie udało.
Następnie, przez kilka kolejnych miesięcy wykonaliśmy wszystkie badania. Zdecydowaliśmy wtedy, tak trochę bez presji, że jeśli nie uda nam się przez pół roku, będziemy zmierzać w kierunku decyzji o in vitro.
Po pół roku, kiedy byliśmy już zdecydowani na tę metodę leczenia, dowiedzieliśmy się o możliwości skorzystania z dofinansowania ze strony Urzędu Miasta Gdańska.
Postanowiliście Państwo wtedy skorzystać z pomocy UM?Właściwie to nie. Dochodziły do nas różne informacje. Czasem o tym, że to już tuż, tuż, a czasem, że pojawiają się kolejne protesty przeciwko programowi. Postanowiliśmy nie czekać. I kiedy już właściwie mieliśmy wszystko gotowe, uzupełniliśmy i odświeżyliśmy niektóre badania, okazało się, że Urząd Miasta podjął decyzję o dofinansowaniu.
Nie ukrywamy, że to bardzo nam pomogło. Te środki są bardzo potrzebne. Każdy, kto stara się o dziecko doskonale wie, jak można je spożytkować.
Jak przebiegała procedura? Czy miała Pani jakieś obawy?Procedura nie jest straszna ani przerażająca. Szczególnie, jeśli się wcześniej zapozna ze wszystkimi materiałami i zada wszystkie nurtujące pytania. My tak właśnie robiliśmy. Zadawaliśmy lekarzom i personelowi InviMed wszystkie pytania, które chodziły nam po głowie. Wszystkie nasze wątpliwości zostały rozwiane. Myślę, że to naprawdę ważne. Bo przecież kiedy wiemy co nas czeka, nie mamy się czego bać.
Co poradziłaby Pani parom, które starają się o dziecko i mają problem z zajściem w ciąże?Ja akurat podzieliłam się swoim doświadczeniem z przyjaciółmi, którzy mieli podobne problemy. Dziś – a przyjaźnimy się w trzy pary – wszystkie trzy jesteśmy w ciąży i to jest naprawdę niesamowite.
Myślę, że ważne jest, by o tym mówić, że procedura in vitro jest po prostu metodą leczenia, jak każda inna metoda leczenia każdej innej choroby. Jeżeli boli nas ząb, idziemy do stomatologa, jeśli dokucza nam coś innego, udajemy się do specjalisty z tej konkretnej dziedziny. Jeżeli mamy problemy z zajściem w ciążę, udajemy się do kliniki leczenia niepłodności. Myślę, że to było nasze podejście i, że warto takie właśnie podejście propagować.
Musimy pamiętać, że przychodząc do kliniki leczenia niepłodności nie podejmujemy od razu decyzji o metodach i procedurach. Podejmujemy decyzję o leczeniu. To ona jest pierwszym i najważniejszym krokiem.
Dlaczego InviMed?Przede wszystkim specjalizacja i intymność. Fakt, że klinika specjalizuje się w leczeniu niepłodności, że na korytarzu i w gabinecie spotykamy ludzi, którzy znają ten temat, mają z nim styczność, daje poczucie komfortu. To było dla nas ważne, szczególnie po doświadczeniach, które mieliśmy z jednej wizyty w innej klinice.