
„Nikt mi nie powie, że się nie da”

Mam na imię Ania, skończyłam 36 lat, mam dziecko z in vitro. Jeżeli czytasz to, co napisałam to może akurat się zastanawiasz nad in vitro. Powiem Ci krótko - szkoda każdej minuty. Spróbuj, mi się udało.
O dziecko staraliśmy się 11 lat. Robiliśmy testy owulacyjne, mierzyliśmy temperaturę, próbowaliśmy inseminacji, akupunktury, przyjmowaliśmy leki. Ale pewnie sama już czytałaś o możliwościach lub większość przetestowałaś. Próby, starania, leki, medycyna niekonwencjonalna, wakacje, zdrowy tryb życia i nic. W styczniu 2014 roku powiedziałam dość. Zrobię wszystko, żeby mieć dziecko. Mój mąż często wyjeżdża w delegacje, także jedyne co mnie martwiło, to pogodzenie jego pracy z leczeniem. Nasza pierwsza wizyta odbyła się w InviMed w Bydgoszczy, gdzie poinformowano nas o przebiegu procedury in vitro, o potrzebnych dokumentach i badaniach, z których większość wykonano na miejscu. Z wynikami skierowano nas do kliniki InviMed w Gdyni. Doktor Makowska szczegółowo poinstruowała, jak wszystko będzie przebiegało. I zaczęło się. Otrzymaliśmy leki, mąż oddał nasienie, badania trwały przez kolejne kilka miesięcy. (Nie martwcie się, mąż nie musi być tak częstym gościem kliniki jak Wy, jeżeli jest to przeszkoda). Co było trudne? To, że wyniki badań były dobre, ciąży dalej nie było. Przeszliśmy osiem transferów zarodków, dziewiąty też nie przyniósł oczekiwanego rezultatu. Na dziesiąty umówiłam się dlatego, że postanowiłam się nie poddawać. Obecnie mam wspaniałego 15 -miesięcznego synka. To najcenniejszy skarb w moim życiu.
Co bym zmieniła? Na pewno szybciej zdecydowałabym się na in vitro. Bo chcieć to móc. Z domu do Gdyni mam 2 godziny drogi. Część badań robiłam w ich placówce, część u siebie w mieście, żeby nie brać urlopu. Byłam pewna, że przyda się po porodzie. Mąż w klinice był zaledwie trzy razy. Na częstsze wizyty nie pozwalała mu praca, a i tak wszystko pogodziliśmy. Nikt mi nie powie, że się nie da!!! Da się i trzeba chcieć ruszyć z miejsca, działać, póki jesteśmy młode. Nim zdecydowałam się na klinikę czytałam, pytałam i byłam w kilku. InviMed - właśnie tu czułam się jak na spotkaniach z przyjaciółmi, mogłam zadzwonić o każdej porze, gdy miałam pytanie lub problem. Uwierzcie, dość często korzystałam z tej możliwości.
Trzymam kciuki za Ciebie, na pewno Wam też się uda. A nawet jak nie, w co wątpię, to patrząc w lustro i na inne dzieci będziesz mogła powiedzieć, że zrobiłaś wszystko.
Ania, Bydgoszcz-Grudziądz