Nasza droga do szczęścia
Magda i Darek wjeżdżają do kliniki w Gdyni podwójnym wózkiem, w którym śpią dwa urocze maluchy – Kinga i Mikołaj. Z odwiedzinami czekali, aż Magda dojdzie do siebie po porodzie. Przyszli, by pokazać swoje podwójne szczęście, na które tak długo czekali. Poznajcie ich historię opowiedzianą przez Darka.
Nasza historia zaczęła się u ginekologa w Sopocie, do którego trafiliśmy po pięciu miesiącach bezskutecznych starań. Stwierdziliśmy, że pora się zbadać. Po serii badań okazało się, że mam słabe nasienie i to jest przyczyną naszych niepowodzeń. Lekarz zapisał nam witaminy na poprawę nasienia, ale nie pomogło. Zaczęliśmy szukać innych rozwiązań. Próbowaliśmy inseminacji, ale się nie udawało. W końcu znaleźliśmy klinikę InviMed. Trafiliśmy do doktora Rogozy. Bardziej zaawansowana analiza wykazała, że moje nasienie nie jest najgorsze i jest szansa na powodzenie, jeśli skorzystamy z zapłodnienia in vitro. Zapisaliśmy się do programu in vitro refundowanego przez Ministerstwo Zdrowia. Udało się jednak poza programem, ponieważ okazało się, że w Gdyni program się zakończył, a mieliśmy zaufanie do doktora Rogozy i bardzo chcieliśmy, by to on poprowadził nasze leczenie. To była dobra decyzja. Udało się za trzecim razem. I to podwójnie - mamy bliźniaki!
Decyzja
Sama decyzja o in vitro była dla nas trudna. Długo ją rozważaliśmy, jednak gdy bardzo pragnie się dziecka korzysta się ze wszystkich metod, by je mieć. Ci, którzy sądzą inaczej powinni postawić się na miejscu tych, co nie mogą mieć dzieci. My byliśmy w o tyle dobrej sytuacji, że najbliższa rodzina nas zrozumiała, otrzymaliśmy wsparcie duże głównie od mojej mamy. Bardzo pragnęliśmy zostać rodzicami. Wzięliśmy nawet pożyczkę z banku na leczenie. Doszliśmy do wniosku, że nie będziemy patrzeć na pieniądze, że wszystko jakoś się ułoży.
Podwójne szczęście
Gdy się dowiedzieliśmy, że będziemy mieć dwójkę dzieciaków bardzo się zdziwiliśmy. Chyba nie byliśmy na to przygotowani, ale teraz jesteśmy bardzo szczęśliwi. Zastanawialiśmy się jakiej będą płci. Ja chciałem dwie dziewczynki, żona parkę – chłopca i dziewczynkę.
Gdy patrzę na to z perspektywy, cieszę się że wystarczyło nam sił, by zawalczyć o szczęście. Dlatego wszystkim tym, którzy są teraz w takiej sytuacji jak my kiedyś chcielibyśmy powiedzieć, że kluczem do sukcesu jest cierpliwość. Nie wolno się poddawać, trzeba iść naprzód mimo wszystko.